Rozdział 38 - Szukam kobiety prostej w obsłudze

- Gdzie Edith? - zaczepił Vanillę Syriusz, gdy mijała go na korytarzu ze wzrokiem wbitym w ziemię. Uniosła wzrok i zobaczył, że ma podkrążone oczy. - I dlaczego się nie uśmiechasz? - dodał smutno.
Przywołała na usta szeroki uśmiech, ale to go nie przekonało.
- Hej, Norberg, co jest? - zdziwił się, lekko się pochylając, by móc jej spojrzeć w oczy. - Coś się stało.
Wzruszyła ramionami.
- Kiedy indziej ci opowiem.
Nie zadawał więcej pytań. Nie znał jej może bardzo długo, ale wiedział, że jest przyzwyczajona do omawiania swoich sukcesów - porażkami rzadko co się dzieliła.
- Gdzie Edith? - zapytał po prostu.
- Nabawiła się przeziębienia - odparła powoli Vanilla. - Jakiś cholerny wirus. Niby nic, ale zawsze miło przedłużyć sobie wakacje, czy nie?
Miała jakieś dziwne, jakby przymglone spojrzenie. Syriusz nie był przyzwyczajony do takiej Vanilli, ale postanowił już nie drążyć sprawy.
Edith wróciła po tygodniu, cała zdrowa, ale męczona przez absolutnie chore huśtawki nastrojów.


Uparcie starał się skupić na grze, ale dzisiaj był zdecydowanie godnym pożałowania kapitanem. Zadał drużynie parę ćwiczeń i obecnie wisiał wysoko w górze, śledząc tępym wzrokiem rudowłosy punkt śmigający od pętli do pętli. Nawet nie zauważył, gdy Syriusz opuścił resztę ścigających i zawisł tuż obok niego.
- Dziewczyny na miotłach, co? - odezwał się przyjaciel.
James szybko obrócił głowę i uśmiechnął się krzywo.
- Co ty robisz, Syriusz?
- Ja? - wzruszył ramionami. - Odgrywam rolę zakochanego. To powinienem robić, prawda? Gapić się na Edith w przypadkowych sytuacjach. Ty tak robisz, więc ja też - w tej kwestii jesteś niestety moim jedynym mentorem.
Jęknął.
- Nawet nie próbuj się śmiać, Łapa.
- Śmiać? Mam do tego zupełne prawo. Moja sytuacja jest zupełnie beznadziejna.
James skrzywił się jeszcze bardziej.
- Daj spokój, Rogacz. Jesteś starszy, przystojny i zabawny. No i jeszcze cholernie romantyczny - mnie to mało pociąga, ale dziewczyny podobno na to lecą. Nie ma mowy, żeby cię nie chciała.
- Dzięki, misiaczku.
- Nie nabijaj się, taka jest prawda. Na co czekasz, James?
Wzruszył ramionami.
- Co mi jeszcze przypomniało: na co czekasz, James? To najgorszy trening w historii, a ja już od tego mrozu straciłem dwa palce.
Na co czekał? Właśnie, na co czekał?
Odwołał trening, zatrzymał Britain. Miała potargane włosy i różowe od mrozu policzki, wyglądała przepięknie. Powiedział jej, co czuje i czego nie czuje, zażartował, potargał sobie włosy, znów był poważny, wyznał, że chce spróbować.
Był starszy, doświadczony, taki zabawny i przystojny, i zaproponował, żeby byli razem, a zrobił to w absolutnie czarujący i romantyczny sposób.
A ona powiedziała "nie".




- Ja już pierdolę te związki, pierdolę miłość i romantyczność i na pewno pierdolę cały kobiecy rodzaj! Że wy też nie macie za grosz uczuć, wszystko komplikujecie, oszukujecie, knujecie cholerne intrygi, a potem płaczecie, że NIKT WAS NIE CHCE, ja pierdolę, co za rodzaj, co za rodzaj, JA BYM STO RAZY BARDZIEJ WOLAŁ MIEĆ PO PROSTU TO PIEPRZONE DODATKOWE ŻEBRO!
Lily gwizdnęła przeciągle, uśmiechając się lekko znad piłowanych paznokci. James doskoczył do parapetu, na którym siedziała i objął ją mocno w pasie, przytulając się do jej brzuszka jak dziecko i jęcząc we włókna jej grubego swetra.
- Oprócz ciebie, Lily, tylko ty jesteś prawdziwa, tylko ty, ty mi od początku mówiłaś, że mnie nie chcesz i nigdy nie będziesz chciała, i dlatego ja tylko ciebie kocham, kocham ciebie jedyną na świecie i będę już kochał do końca życia.
Uśmiechnęła się rozczulona i pogłaskała go czule po głowie.
- Ale co ci powiedziała?
- Nie wiem - odparł zapłakanym tonem. - Że to pod wpływem emocji, że coś tam jechała na koniu, że wymyśliła, że jednak nie. Same głupoty! - wybuchnął.
Westchnęła głośno i odsunęła go od siebie, biorąc jego twarz między dłonie i patrząc mu prosto w oczy.
- A teraz serio, James: co się stało?
Przewrócił oczami i cofnął się, padając z rozłożonymi rękoma na łóżko.
- Takie tam babskie gadanie. Układacie sobie w głowach przemowy i nie sposób was potem zrozumieć.
- Chyba powinieneś z tym wszystkim iść do Edith, James. Ona jest mistrzynią takich zagrywek. Szybko ci wyjaśni, co i jak.
Pokiwał głową i wstał, zdążając w kierunku drzwi.
- Lily? - zatrzymał się w przejściu, odwracając się nagle. - Dlaczego nie znajdziesz sobie chłopaka? Jesteś taka śliczna i kochana, no i wiesz, taka prawdziwa w tym, co mówisz.
Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
- Chyba właśnie o to ostatnie chodzi, James.
- Po prostu chciałbym sobie znaleźć dziewczynę prostą w obsłudze - wyznał.
Wychodząc, zupełnie bez związku pomyślał, ile czasu stracił, będąc nią zauroczony, a zupełnie jej nie znając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz